Nie jest ze
mnie żaden szczególnie oczytany i wszechstronny czytelnik ani tym
bardziej znawca literatury, ale nawet po tym moim mizernym kontakcie
z literaturą rosyjską odnoszę wrażenie, że Rosjanom nader często
dobrze wychodzi pisanie. A że szczególne miejsce w moim sercu
zajmuje kryminał, oczywistym było, że prędzej czy później
wpadną mi w ręce książki Borisa Akunina. Czaiłam się na tego
autora od dłuższego czasu, słysząc tu i ówdzie o niejakim
Eraście Fandorinie, który ponoć godzien jest zasilić szeregi
kultowych postaci jak Holmes czy Lupin. No i wreszcie zdobyłam!
„Nefrytowy różaniec” starałam się czytać jak najwolniej, by przyjemność trwała maksymalnie długo. Na szczęście
dzieło ma grubo ponad 600 stron, a seria książek o genialnym
detektywie liczyć ma 16 części, z czego 12 już zostało wydanych
w Polsce. „Nefrytowy różaniec” to zbiór opowiadań, którą
to formę z jednej strony cenię, a z drugiej zawsze towarzyszy mi
przy niej niedosyt spowodowany szybką koniecznością pożegnania
ciekawych bohaterów i klimatycznych miejsc, by zaraz przeskoczyć do
zupełnie innego świata, no ale taka już uroda tego gatunku. Tu
przynajmniej dwóch głównych bohaterów towarzyszy czytelnikowi
przez całą lekturę. Nie da się ukryć, że Erast Fandorin jest
typem mężczyzny, który w przyrodzie nie występuje (autor dla
przyzwoitości obdarzył go, co prawda, pewną wadą -
jąkaniem, ale to czysta kokieteria). Taki bohater może się wydawać
nieco wyprany z ludzkich cech, a przez to mniej bliski czytelnikowi,
ale to jakoś niespecjalnie mi przeszkadzało. Co mi odrobinę
zgrzyta, to wrażenie, iż rozwiązanie zagadki czasem przychodzi
nagle i jest wyjaśnione dość lakonicznie, przy czym poprzedzająca
je fabuła zawiera niedostateczną ilość śladów, które mogłyby
doprowadzić czytelnika do wniosków wysnutych przez głównego
bohatera. Jednak ewentualną frustrację z tego powodu rekompensuje
reszta: szczegółowo, acz nie rozwlekle i nudno, opisane tło i
ciekawi bohaterowie reprezentujący różne typy osobowości.
Do ciekawostek należy zaliczyć też fakt, że akcja rozgrywa się w czasach niewspółczesnych autorowi, bo na przełomie XIX i XX wieku, a także to, że opowiadania zostały wzbogacone ilustracjami - elementem często pomijanym w książkach dla dorosłych, a jakże przyjemnym. Klimat opowiadań Akunina przypomina nieco ten z opowieści o Sherlocku Holmesie, chociaż jest mniej statyczny. Jednym słowem, w „Nefrytowym różańcu” jest to co lubię: zagadka, błyskotliwy i ciekawy bohater, a do tego odpowiednio zbudowany nastrój. Świat przedstawiony przez autora wciąga i naprawdę ciężko oderwać się od lektury i wrócić do codzienności, o której uparcie przypomina ból odgniecionego tyłka.
Do ciekawostek należy zaliczyć też fakt, że akcja rozgrywa się w czasach niewspółczesnych autorowi, bo na przełomie XIX i XX wieku, a także to, że opowiadania zostały wzbogacone ilustracjami - elementem często pomijanym w książkach dla dorosłych, a jakże przyjemnym. Klimat opowiadań Akunina przypomina nieco ten z opowieści o Sherlocku Holmesie, chociaż jest mniej statyczny. Jednym słowem, w „Nefrytowym różańcu” jest to co lubię: zagadka, błyskotliwy i ciekawy bohater, a do tego odpowiednio zbudowany nastrój. Świat przedstawiony przez autora wciąga i naprawdę ciężko oderwać się od lektury i wrócić do codzienności, o której uparcie przypomina ból odgniecionego tyłka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz