Jak już
wspomniałam, Pelagia i jej buldogi rozpaliła moje żądze do
krótkiej, lecz jakże klimatycznej serii pt. kryminał
prowincjonalny. Kłusem poleciałam po dwa kolejne, a zarazem
ostatnie tomy o przygodach nietypowej mniszki i z przyjemnością
przeniosłam się 100 lat z okładem wstecz na rosyjską prowincję.
„Pelagia i
czarny mnich” zaczyna się od sceny kończącej poprzedni tom, tak
więc mniszka płynnie wpada z jednej afery w drugą. Co prawda jej
zwierzchnik wzbrania się jak może przed wysłaniem Pelagii na
kolejną misję, którą obarcza najpierw trzech zaufanych, cnotami
obdarzonych mężczyzn: prześmiewcę, śmiałka i mądralę. Ale
panowie polegną w boju, więc Pelagia i tak będzie musiała zakasać
habit i po nich posprzątać. Wiadomo: gdzie diabeł nie może...
Narracja
jest oczywiście niespieszna i leniwa, więc można się pławić w
historii i delektować nią do woli. Nie powiem, żeby pierwsza część
książki (ta bez Pelagii) mi się dłużyła, ale jednak z
utęsknieniem czekałam na wkroczenie do akcji głównej bohaterki.
Ta w „czarnym mnichu” zdecydowanie częściej zmienia tożsamość
niż w pierwszym tomie (występuje nawet jako młody chłopak),
odważnie przeprowadza rozpoznanie terenu, brawurowo walczy z
tajemniczym i niezidentyfikowanym wrogiem, ze dwa razy omal nie traci
życia i w ogóle Bond się może przy niej schować z tymi swoimi
śmiesznymi gadżetami. Sprytnej mniszce towarzyszy galeria postaci
nader oryginalnych, barwnych i niejednoznacznych, z którymi czasem
ciężko dojść do ładu (kto jest kto i czy aby na pewno zdrowy
psychicznie). Bardzo obrazowo, plastycznie zarysowane tło akcji
dodaje smaku i świetnie współtworzy klimat. Powieść tradycyjnie
trzyma w napięciu do samego, nietuzinkowego końca. Dogrzebiemy się
w niej nawet do małego akcentu polskiego, a jest nim pewna Marysia,
o której w kółko mamrocze pod nosem pewien pacjent szpitala
psychiatrycznego. O co chodzi? Sprawdźcie sami.
„Pelagii i
czerwonemu kogutowi” zarzuca się zbytni mistycyzm oraz
wielowątkowość i multum postaci, za którymi trudno nadążyć.
Czy ja wiem? Owszem, powieść jest wyraźnie odmienna od dwóch
poprzednich zarówno przez styl jak i poruszaną tematykę. Przede
wszystkim narracja przyspiesza, a miejsca akcji są różnorodne i
bardzo od siebie odległe. Co do ilości wątków i postaci to nie
zgłaszam zastrzeżeń. Przestraszyły mnie trochę opinie
czytelników mówiące, że przez nawał jednego i drugiego powieść
robi się chaotyczna i trudna do ogarnięcia, do tego stopnia, że
zasiadłam do lektury z długopisem i kajetem. Jednak artykuły
papiernicze okazały się zbędne, jakoś nie zgubiłam się w
gąszczu wydarzeń, a i bohaterowie mi się nie mylili. Wręcz
przeciwnie, każdy z nich miał rolę w powieści, nie pojawiał się
i nie znikał ot tak nagle bez sensu i powodu. W trzeciej części
kryminału prowincjonalnego na prowadzenie wybija się postać
Matwieja Berdyczowskiego i okazuje się być bohaterem równie
ciekawym jak Pelagia, za którego równie mocno trzymałam kciuki.
Zresztą to on, a nie Pelagia, rozwiązuje zagadkę - mniszka podąża
w innym kierunku. Jeśli chodzi o dywagacje, refleksje i polemikę o
charakterze religijnym, to... cóż. Jedni marudzą, że za dużo
tego, że psuje to klimat powieści kryminalnej, że naciągane, bez
sensu i odbiega od ich oczekiwań co do „kryminału
prowincjonalnego”. Drudzy gromią tych pierwszych za to, że płytcy
są, boją się polemiki religijnej i głębszej filozofii, a tak w
ogóle to Akunin przecież wpisuje się tą książką w pewne
tradycje literatury rosyjskiej (tu przywołują klasykę wśród
klasyk - „Mistrza i Małgorzatę”). Hmmm... Po przemyśleniu
sprawy, dochodzę do wniosku, że jedni i drudzy mają trochę racji.
Ja też oczekiwałam klimatu jak w poprzednich dwóch książkach
serii, bo mi się podobał taki jaki był i dla niego właśnie
„Pelagię...” czytałam. Może rzeczywiście mistycyzm nie zawsze
pasuje do klimatów kryminalnych. Zbytnio tu „miesza” i sprawia,
że z „Czerwonego koguta” robi się ni pies ni wydra, bo
czytelnik skacze od brawurowych, grozą zalatujących wątków
kryminalnych do głębokich rozważań filozoficzno-religijnych i z
powrotem. Z drugiej jednak strony, wątek mistyczny przedstawia
ciekawy punkt widzenia i trochę do rozmyślań zmusza. Wnioski, do
jakich te rozmyślania prowadzą nie są za wesołe, ale chyba
prawdopodobne. Ludzie od 2000 lat nie zmienili się nic a nic i gdyby
Jezus pojawił się wśród nich dziś, zostałby niechybnie
potraktowany jaki za pierwszym razem. Ciekawe też ile na świecie
jest osób, które byłyby gotowe zabić za swoje przekonania co ich
Zbawiciel miał na myśli, czego chce, a co by potępił. A tymczasem
może sam zainteresowany na ich widok tylko by się popukał w czoło
i uciekł od swych wyznawców gdzie pieprz rośnie?
„Pelagia i
czerwony kogut” różni się też od swoich poprzedniczek
zdecydowanie bardziej mrocznym i brudnym klimatem, wspomaganym
wydajnie przez liczne opisy wszelkich ludzkich podłości oraz
wariantów zboczeń seksualnych (czasem tylko groteskowych a czasem
makabrycznych). Szczególnie zasmucające było dla mnie poczucie, że
coś (nie tylko seria) się kończy, że rozpada się pewien swojski,
bezpieczny porządek nadwołżańskiego świata. Wraz z nim odchodzi
i rozbija się grupka trójki przyjaciół (Mitrofaniusz, Pelagia,
Berdyczowski) pokonana przez niegodziwości wielkiego świata.
Zupełnie
niespodziewany był dla mnie (i jakby nie na miejscu?) wątek
romansowy. Akunin zarzucił Pelagię aż trzema wielbicielami (!), a
ona wybrała tego czwartego, który chyba nie ma zbytniej ochoty na
jej towarzystwo.
Znów obecny
jest wątek polski w powieści, ale niestety chlubny to on nie jest
(prawdę mówiąc, ręce opadają). No nic, trudno.
Podsumowując:
„Pelagia i czerwony kogut” jest inna, ale nie gorsza niż jej
poprzedniczki. Zabrakło mi trochę klimatu z poprzednich części,
ale polecam tę trylogię.
Noo...ciekawie brzmi:)) a ja własnie szukam czegoś mocno kryminalnego na wakacje:) poszukam!
OdpowiedzUsuńOjej! Toż to sam Czarny (w)Pieprz odcisnął swą racicę tu, na tym niedorozwiniętym (jeszcze), skromnym blogu! Tera to będę chodzić dumna i blada ;p Wszystkie trzy "Pelagie" polecam z całego serca, bo (z tego co ja amator w dziedzinie literatury mogę wywnioskować) są to dzieła z dość niespotykanym klimatem i fabułą.
Usuń