środa, 18 lipca 2012

Henning Mankell „Zapora”

Ciąg dalszy mojego chaotycznego zaznajamiania się z kryminałem skandynawskim. Miałam zamiar podejść do trylogii „Millenium”, ale zanim się zdecydowałam, obejrzałam film i teraz czytanie jej wydaje mi się bez sensu (z dwojga złego wolę obejrzeć ekranizację czegoś co wcześniej przeczytałam, niż odwrotnie). „Zapora” to jedna z ostatnich części serii o komisarzu Wallanderze i ponoć wcale nie najlepsza, ale wystarczająco dobra by mnie zachęcić do zaznajomienia się z resztą powieści o policjancie ze szwedzkiej prowincji.

Narracja w „Zaporze” prowadzona jest szczegółowo, wręcz drobiazgowo i można by było pomyśleć, że przez to akcja rozwija się żmudnie i zbyt ociężale. Nic podobnego. Opisy myśli, emocji, drobnych gestów i szczegółów z codzienności komisarza są krótkie i konkretne, ale dość częste, więc nie odrywają czytelnika od głównego nurtu wydarzeń i nie rozpraszają, a jednak budują przekonujący obraz zarówno prywatnego jak i zawodowego życia bohatera. Jest to życie naznaczone samotnością i brakiem zrozumienia, z którymi Wallander walczy jak może. Ja z postacią policjanta z Ystadu zżyłam się od razu i z łatwością. Kibicowałam mu w jego poczynaniach i przeżywałam jego klęski. Trochę trudniej było mi stworzyć sobie obraz pozostałych bohaterów; wydawali się obdarzeni zbyt małą ilością emocji i cech indywidualnych. Także tło akcji zostało dość oszczędnie opisane.
Mankell przedstawia pracę policjanta bez zbędnych fajerwerków oraz brawurowych i niesamowitych zwrotów akcji: jako ciężkie, czasem niewdzięczne i frustrujące zajęcie. Dochodzenie do prawdy i rozwój śledztwa są w „Zaporze” opisane w sposób niespieszny, ale wciągający. Śledzimy, analizujemy i porządkujemy poszczególne elementy układanki razem z Wallanderem, który co jakiś czas podsumowuje dotychczasowe wydarzenia. Dzięki temu nie zgubiłam się w fabule i łatwo mi było, mimo rozmiarów powieści, ją zapamiętać.
Oprócz intrygi kryminalnej, mamy w „Zaporze” garść refleksji na temat współczesnego świata. Refleksje te są ubrane w przemyślenia i spostrzeżenia głównego bohatera, który momentami jawi się nam jako ostatni sprawiedliwy - stary pies (jak sam siebie określa), któremu z czasem coraz trudniej się odnaleźć w świecie i bronić takich wartości jak przyjaźń, honor czy prawda. Mnie kilka scen w „Zaporze” naprawdę poruszyło, może dlatego, że skojarzyły mi się z osobistymi doświadczeniami i odczuciami. Mankell porusza w powieści takie problemy jak globalizacja i uzależnienie ludzi od zdobyczy techniki, ale krytykuje też bardziej lokalnie. Zwraca uwagę na znieczulicę wśród młodych Szwedów, nietolerancję dla imigrantów, nieporadność niektórych instytucji państwowych, walkę o stołki, wysokie bezrobocie i takież podatki (ha! A wydawałoby się, że gdzie indziej trawa jest bardziej zielona i ludzie są inni).
Na końcu można by się przyczepić, że kilka wątków śledztwa nie zostało wyjaśnionych, ale może w rzeczywistości tak właśnie jest? Może w wielu dochodzeniach pozostają białe plamy, których nie sposób wypełnić i już. Taka dola policjanta.

2 komentarze:

  1. Podobała mi się Zapora, chociaz nie jestem fanką Wallendera")Trafiłam na takie pozycje, których jakos nie mogłam dokończyć, chyba Psy z Rygi (ale głowy nie daję). Ciekawe, że ze skandynawskiego kryminału wybieram raczej kobiety. Ulubioną pozostaje nadal Yrsa Sigurdardottir, choc i ona miała nieco słabsze książki.
    Millenium warto przeczytać, i w tym przypadku książka jest lepsza niż film:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pieprz, "Psy z Rygi" to wyjatkowo slaba pozycja o Wallanderze.

      Tak, Millenium warto przeczytac, jest rewelacyjne.

      A "Zaporze" dalam 5 na biblionetce, tez mi sie podobala :-).

      Usuń